Statistics
All Anime Stats Anime Stats
Days: 42.5
Mean Score:
7.27
- Watching14
- Completed235
- On-Hold15
- Dropped2
- Plan to Watch166
- Total Entries432
- Rewatched21
- Episodes2,431
All Manga Stats Manga Stats
Days: 21.9
Mean Score:
7.36
- Total Entries201
- Reread5
- Chapters3,341
- Volumes397
All Comments (10) Comments
one shoty tego artysty, o których wspominałam w SMSie
http://mangafox.me/manga/a_train_at_the_end_of_summer/
to jest jeszcze interesujące w sumie
interesujące yaoi
http://myanimelist.net/manga/18630/Akane_Shinchi_Hanaya_Sange
i młodzieżówka, która może Ci się spodobać, jak znam Twój gust
http://myanimelist.net/manga.php?id=976
Yeah, I know it's not masterwork. It's bunch of cliches. It has almost no background-details (I didn't know how to put this, but y'know what I mean: pretty boys, pretty girls flying in the middle of big white nothingness called panels/background), so, let's face it, the art is at most mediocre. Oh and fanservice can sometimes kill you (Although it's not on Kuroshitsuji level). Still, I was like...
"wow-damn-i-talmost-hurts-wow-again-damn-f***-why-I-like-it-so-much". And, knowing your tastes and your MACH score, and your personality* I think you'll love the characters and the plot. And the main problems.
We'll sure find some nice interpretations later ("find" it's not good word, maybe, finding is only a one layer - inventing is the second and mirroring's the third, and that's only the beginning, ne?).
*It's not tautology, I find all so-called "disorders" a traits, not a whole personality - it'd be so boring and sad if they were the latter, right?
To jest świetne anime, jasne, z samymi złymi, jak to w polityce, wyborami, pokazaniem jak piękne cele wiodą do fatalnych środków i skutków, jak kupczy się ojczyzną i wolnością dla jakichś utopijnych, szajbniętych projektów. Psychologicznie tyż dobre, bo można znaleźć jasne połączenie między całą przeszłością Lulu a jego działaniami, bo widać, jak każde załamanie i wahanie czyni go, przezwyciężone, gorszym - jasne, w którymś punkcie zrezygnować, przyznać się do błędu oznacza kompletne rozchrzanienie emocjonalne, bo, kur zapiał, dlaczego w takim razie zabiłem tych ludzi - z powodu błędu w ocenie? O-o. Tak, i to jest piękne, jak ładnie rzecz pokazuje, że mechanizmy obronne mu tę konstatację wypierają z umysłu, czyniąc go w końcu nowym Stalinem, Pol Potem, czymś w tym przedziale ludzkości. Oczywiście, pięknym Freudem/psychoanalizą jest pokazane, jak to nie umie biedactwo wyzwolić się z zaklętego kręgu "powtarzania błędów ojca" i przenoszenia schematów z własnego domu, chociaż tego domu nienawidzi. Kudos, scenarzyści, uwielbiam w anime tę zdolność do przełożenia problemów jednostki/codzienności/rodziny na skalę wojna-światowa-intergalaktyczna-i-mecha-i-walka-o-ocalenie-kosmosu. Uwielbiam, bo jest zgodne z poglądem, który lubię: nikt nie jest w stanie wyjść z samego siebie, więc do końca próbujemy, nawet paląc światy, ukoić to małe coś, co w nas płacze.
Czyli anime, nie licząc "geass ex machina" jest baardzo ok. Rzeczy, po których mam mdłości, są bardzo ok.
Po prostu nie łapię, jak można lubić Lulu - chyba, że Ci chodzi o sposób skonstruowania, wtedy tak, to jest miejscami maestria scenariuszowa. Współczuć mu, to oczywiście, należy współczuć złu, głęboko, jakby okrutne nie było. Zwłaszcza, że Lulu jest dzieciakiem, cały czas dzieciakiem, który musi udawać dorosłego, czy tam, jak to marudzi psychologia, nigdy tak naprawdę dzieckiem nie był - więc zachowuje się infantylnie na każdym polu, gdzie może (vide Schneizel). Ach, dziecinne okrucieństwo. Tylko współczuć, zaiste.
Czyli, Ty to pewnie lubisz w ten sposób, a Atlasiątko Dymu jest po prostu zemdlone (końcówką zwłaszcza, bo narracyjnie to jest apoteoza bardzo totalitarnej, bardzo nieludzkiej dyktatury i "cel uświęca środki" i milionów śmierci, a to jest niebezpieczne - nawet, jeśli się zakłada, że celowe, że ma celu obnażenie mechanizmów, to obawiam się, że obnażenie nie działa ) zaniepokojone komentarzami pod odcinkami.
Wybacz nam, jesteśmy po prostu rozhisteryzowani - lekturami w dzieciństwie, chrześcijaństwem, polską kulturą - na punkcie propagandy/manipulacji, zgody na zło, ukrytych, uśmiechniętych reżimów ideowych, powrotu dykatury wszelkiej maści. Przyzwolenia na zło raz jeszcze, tych wszystkich " porządnych obywateli" Niemiec, tych wszystkich donosicieli, na wszelkiej maści obozy i kneble, i poniżenie, tych wszystkich Robespierre'ów ORAZ Dantonów, Eichmannów (który to, damn it all, odwiedził kiedyś w obozie swojego znajomego, ale go nie uratował od komory, bo to by było "nieuczciwe względem systemu/innych" - damn it all, to już Goering, który pozwalał swojemu bratu ratować Żydów, bo to był jego brat i go kochał bardziej niż własną ideologię, był lepszy - oczywiście ten brat nie jest znany i zmarł w biedzie, a jego artykuł na Wikipedii jest znacznie mniejszy niż Hermana, ALE dobro, które wygrywa w sensie ziemskim/politycznym nie jest dobrem, więc zakładam, że nie działał dla hasła w encyklopediach).
Plus, moje wrażliwe części osobowości popełniły błąd i przeczytały te komentarze. Człowiek niby jest makiawelistą, niby wie, że wszyscy co do jednego poddajemy się manipulacji, niby zna Zimbardo, Nałkowską, Schopenhauera, więc wie - ale jednak zobaczyć jak łatwo ludzie się poddają takie prostej sztuczce, jaką jest punkt prowadzenia narracji oraz przyzwyczajenie do bohatera, mimo wielokrotnych kontr i podważań, bardzo dobrze umotywowanych, w samym dziele - to bywa zaskakująco nieoczekiwane. Tudzież nieprzyjemne. To jest, oczywiście, siła mojego ukochanego FFVII, ta dekonstrukcja punktu widzenia subiektywnego narratora, ale nadal: mam to niedobre wrażenie, że część ludzi odruchowo zaszufladkowałaby Lulu jako "taki uroczy drań, ale bardziej dobry" a Sephiego - niech się cieszy, że nie zdrabniam bardziej, jęz. polski potrafi - jako "taki uroczy drań, powszechnie uwielbiany, ale zły" tylko na podstawie tego, że jeden jest protagonistą, a drugi antagonistą, kompletnie ignorując "fakty" przedstawione (c'mon, Seph nawet próbuje pocieszyć Clouda jak mu Aerith ubija; fakt, że robi to z gracją wiejskiego proboszcza, stoika albo fanatycznego teologa, czyli na poziomie, który nic nie daje większości ludzi - vide Cycero czy Kochanowski po stracie - ale próbuje - też pewnie słyszałaś ten stary argument "on/a/o już nie cierpi, smuci się na pogrzebach to płakać nad sobą, powinniśmy się cieszyć, że ktoś jest z Panem" - toż właśnie takie kazanie żywcem wlepione w FFVII jest, a Cloud na to, niczym Wolter w "Poemacie o zburzonej Lizbonie" albo Kochanowski w pierwszych Trenach, przed konsolacją*... dobra, ok, tryb przeintelektualizowanej fangirl wyłącz ). Jak łatwo się usprawiedliwia - nie "rozumie" czy "wybacza", lecz "sprawiedliwia" - ze względu na intencje albo przeszłość (nie mogę się powstrzymać i nie zacytować moich słodkich, dopiero co kupionych "Kronik Amberu": "Jeśli ktoś postąpi naprawdę wrednie, zawsze istnieje tego przyczyna. Możesz jej szukać, jeśli masz ochotę, a dowiesz się, dlaczego taki z niego sukinsyn. Problem w tym, że nie zmienia to faktów").
To jest... niepokojące. I dlatego właśnie koniec CG mi nie odpowiada, bo zawiera w sobie element usprawiedliwienia: Lulu summa summarum ma w nim rację. A tak faktycznie nie ma, nie ma, odmawiam uznania, w imię strzępów idealizmu oraz etyki, że mógłby mieć. Nie, żeby słuszność miał Suzaku, w ogóle skupienie na tym konflikcie jest wg mnie trochę jałowe, bo między nimi, jak się ostatecznie okazuje, NIE MA prawdziwej, głębokiej różnicy, są, oczywiście, drobne rozbieżności. Tak samo, jak nie ma prawdziwej różnicy między Lulu a jego rodzicami. Nawet ten konflikt Schneizel-Lulu jest trochę naciągany i jego siła wynika raczej z działań, które podejmują niż ideologii**: czego by nasz mały germański blondyn nie mówił, nie głosił, nie megalomanił, nie zachowuje się jak ludobójczy tyran (jak dyktator, to owszem, ale w anime mamy system władzy absolutnej), może po prostu nie zdążył - tak czy siak, czysto kompozycyjnie, ten jego nagły wybuch ideologiczny jest dość słabo umotywowany ani nie ma żadnego wpływu na jego działania, pewna wada anime, przynajmniej tak mówi sporo moich "uogólnionych punktów zwanych <<ja>>". Większy spór naszym zdaniem jest na linii: Nunnal-imperator Lulu oraz Black Knights-Lulu, czy Touduo-Lulu lub Xingke-Lulu.
Kudos dla twórców tak czy siak, za ładne uchwycenie jednej z podstawowych cech dystynktywnych wszelkich (potencjalnie) totalitarnych ideologii: to skupienie się na przyszłości, przyszłym szczęściu przy lekceważeniu teraźniejszości*** - niezależnie od tego, czy się to przyszłe szczęście wiąże z powrotem do stanu dawnego, zatrzymaniem chwili bieżącej, czy całkiem nowym początkiem.
* Clouda wątpliwości też jakoś w końcu "zalepiają" naciąganymi argumentami, cofając cały tok myślowy - zupełnie jak...! AC dla FFVII tym, czym tren XIX dla cyklu! Nawiasując, doktor ostatnio swoim komentarzem nt. właśnie "Poematu o zburzonej..." wywołał u mnie chwilowe zlanie się postaci Zbawiciela Naszego i Króla Wszechświata z, nie, nie Sephim, to byłaby norma, z Rufusem ("a jak doszło do sytuacji granicznej - śmierć - to po trzech dniach wyjął z kieszeni plakietkę, powiedział, że jest właściwie zarządcą tego całego bajzlu i wrócił do gabinetu tatusia") . Dzięki Chaosowi, histeryczny chichot zlał się z tłem. Aaaale Pan Nasz w końcu się nie rzucił z tej świątyni, żeby go słudzy łapali.
** Chociaż, z drugiej strony, różnica zdań między frakcją rewolucyjną a socjaldemokracja też wynikała głównie z działań, które podejmowali.
*** Oczywiście, to tak skonstruowanej pseudodefinicji pasują też niektóre interpretacje praktycznie wszystkich głównych religii. Wiemy. Ale jednak JEST różnica między religią a ideologią, chociaż jedno może z łatwością stać się drugim. Znowuż, różnica głównie w działaniu, nie konstrukcji, ale, jak to ładnie ujęto w thesofterworld: "You won't live forever in their memories. The way you treated them will".
btw. akuma level 4 was a big disappointment... not strong enough for me...
alive, what does it mean?
wiem że się do mnie nie przyznajesz, ale żeby aż tak!
czemuż mnie nie znalazłaś? hm... nie chcesz się do mnie przyznawać, ne?
a będziesz li ty moim friendsem? ;3