Członek jest nieaktywny bo jest zajęty czytaniem mangusi ヽ(´ー `)ノ
O który klub konkretnie chodzi, bo członek nie udziela się w żadnym, w którym ma członkostwo?
Um, przepraszam, a o który klub chodzi? Bo jestem w kilku. W dwudziestu jeden. Z góry dzięki za odpowiedź i ewentualną wskazówkę, jak mogłabym się klubowi w swej aktywności przydać :)
Ano, poprawiłam ;p Jakoś tak mi ta Aviva zawsze po głowie się plącze... Pewnie przez reklamy xd Fakt - "Palindromy" mają nieco mniej humoru, ale jest w nich taki niepowtarzalny klimat. Podejrzewam, że moja sympatia dla tego tytułu, może wynikać również z faktu, iż był to pierwszy film Solondz'a, który miałam okazję oglądać na wielkim ekranie (zresztą wtedy myślałam, że w ogóle był pierwszy ;p). W każdym razie urzekła mnie naiwność głównej bohaterki, jej wiele wcieleń i te wstawki muzyczne z najprostszym tekstem świata (tak, chodzi mi o to "la lala la" etc.).
"Happiness" też uwielbiam, bo faktycznie czarny humor zaserwowany w nim jest cudowny :) Szczególnie, jeśli ogląda się takie filmy w małych kinach studyjnych - oczywiście, jeżeli trafi się na widownię z poczuciem humoru (na "Palindromach" nie miałam takiego szczęścia - trochę dziwnie było się śmiać samemu z filmu w sali wypełnionej po brzegi, ale co tam^^ widać ludzie na tamtym seansie uważali, że jeśli coś leci w Muranowie, to musi być poważne, dostojne, no, ewentualnie dramatyczne, ale na pewno nie po prostu zabawne...).
A co do "Magnolii"... Przegięć było sporo, ale żaby sprawiły, że zaliczyłam K.O. ;] Szczerze mówiąc, przy porównaniu do filmów Solondz'a, ta produkcja staje się nieszczególna. W zasadzie sami bohaterowie byli jacyś tacy... bo ja wiem... chyba po prostu zbyt przerysowani momentami - nawet jak na tego typu produkcję. Te karykatury były mało wiarygodne - no może Cruse w roli Franka zdołał się wybronić i ten dzieciak. Reszta zbyt jedno wymiarowa, szczególnie biorąc pod uwagę właśnie długość filmu ;)
Tak z trochę innej beczki... Nie wiem, czy miałeś okazję zapoznać się z twórczością naszego rodzimego animatora Juliana Antonisza, ale bardzo polecam ;) Krótkie to, może nawet niewyględne, ale zdecydowanie warte uwagi. Szczególnie polecam filmiki "Jak działa jamniczek" i "Ostry film zaangażowany" ;) Duża dawka humoru.
Warto może przy tym napomknąć, że filmiki są robione bezpośrednio na taśmie filmowej (dlatego taka powszechnie uważana za nieciekawą animacja, choć wymaga ona kunsztu ;) ), a narracja jest czytana bez żadnych poprawek przez przypadkowych ludzi, których udało się Antoniszowi nakłonić do współpracy ;]
Wybacz ten natłok słów - odzywa się moja grafomańska natura ;p
Nie ma za co^^ W końcu trzeba się dzielić dobrymi wrażeniami ;p "Storytelling" widziałam tylko raz, ale faktycznie był niezły, za to moim ulubionym filmem Solondz'a są "Palindromy", ale to już mówiłam ;) Bardzo polecam.
Magnolię już udało mi się dorwać i faktycznie, zakończenie rozłożyło wszystko xD Ciężko mi się było pozbierać sprzed ekranu... Dawno nie widziałam tak przegiętego końca, choć reszta w miarę (może momentami trochę infantylne twierdzenia padały z ust bohaterów, ale w końcu nie należy zapominać, że to rasowe kino amerykańskie ;p). Jednak nawet jeśli pominęłabym zakończenie, wolę "Happiness" ;) W każdym razie dzięki, dawno się tak nie śmiałam na widok żaby ;p
All Comments (164) Comments
A w klubach zwykle udzielam się mało albo wcale (brak mi skilla w gadaniu o pierdołach~)
Członek nie dość, że nieaktywny to jeszcze nieogarnięty.
O który klub konkretnie chodzi, bo członek nie udziela się w żadnym, w którym ma członkostwo?
"Happiness" też uwielbiam, bo faktycznie czarny humor zaserwowany w nim jest cudowny :) Szczególnie, jeśli ogląda się takie filmy w małych kinach studyjnych - oczywiście, jeżeli trafi się na widownię z poczuciem humoru (na "Palindromach" nie miałam takiego szczęścia - trochę dziwnie było się śmiać samemu z filmu w sali wypełnionej po brzegi, ale co tam^^ widać ludzie na tamtym seansie uważali, że jeśli coś leci w Muranowie, to musi być poważne, dostojne, no, ewentualnie dramatyczne, ale na pewno nie po prostu zabawne...).
A co do "Magnolii"... Przegięć było sporo, ale żaby sprawiły, że zaliczyłam K.O. ;] Szczerze mówiąc, przy porównaniu do filmów Solondz'a, ta produkcja staje się nieszczególna. W zasadzie sami bohaterowie byli jacyś tacy... bo ja wiem... chyba po prostu zbyt przerysowani momentami - nawet jak na tego typu produkcję. Te karykatury były mało wiarygodne - no może Cruse w roli Franka zdołał się wybronić i ten dzieciak. Reszta zbyt jedno wymiarowa, szczególnie biorąc pod uwagę właśnie długość filmu ;)
Tak z trochę innej beczki... Nie wiem, czy miałeś okazję zapoznać się z twórczością naszego rodzimego animatora Juliana Antonisza, ale bardzo polecam ;) Krótkie to, może nawet niewyględne, ale zdecydowanie warte uwagi. Szczególnie polecam filmiki "Jak działa jamniczek" i "Ostry film zaangażowany" ;) Duża dawka humoru.
Warto może przy tym napomknąć, że filmiki są robione bezpośrednio na taśmie filmowej (dlatego taka powszechnie uważana za nieciekawą animacja, choć wymaga ona kunsztu ;) ), a narracja jest czytana bez żadnych poprawek przez przypadkowych ludzi, których udało się Antoniszowi nakłonić do współpracy ;]
Wybacz ten natłok słów - odzywa się moja grafomańska natura ;p
Magnolię już udało mi się dorwać i faktycznie, zakończenie rozłożyło wszystko xD Ciężko mi się było pozbierać sprzed ekranu... Dawno nie widziałam tak przegiętego końca, choć reszta w miarę (może momentami trochę infantylne twierdzenia padały z ust bohaterów, ale w końcu nie należy zapominać, że to rasowe kino amerykańskie ;p). Jednak nawet jeśli pominęłabym zakończenie, wolę "Happiness" ;) W każdym razie dzięki, dawno się tak nie śmiałam na widok żaby ;p