Ty to nazywasz uporządkowaniem, ja to nazywam brakiem elastyczności :P Co kto woli.
A wydatki kontroluję, błagam Cię. Jakbym nie był stuprocentowo pewien że mi się to mieści w budżecie to bym nie rozpieprzał tak kasy, i ważniejszy od jedzenia jest czynsz za mieszkanie, bo jak tego nie zapłacisz to nie wiadomo jak będzie ze stypendium i uczelnią :P
Dostaję 11 manów, z czego na czynsz i rachunki idzie (ponoć) 1 man z hakiem i mniej więcej tyle samo na tygodniowe żarcie. Więc zostaje Ci jakieś 6 manów, odejmij kwoty za kartę do komórki i bilety i Ci zostaje jakieś 4 many na wolne wydatki. A żarcie jest dobre, ale jak skończysz żarcie to poza mętnym wspomnieniem ostatecznie mało co Ci zostaje. Kawałek plastiku nie znika :P Also, wciąż jestem lepszy od laski, która mieszka nade mną, która wprost stwierdziła, że ją zwiedzanie i takie tam mało obchodzą i pół kasy w Nihonbashi rozwala na mangi BL itp :P
Akurat o jakości piwa to smucę nie tylko ja, ale również masa płci przeciwnej z naszego kraju, która tu była przede mną :P A czteropak możesz posłać, Ciechana AIPA poproszę ;) A poza tym uważam, że jest to dyskryminacja, że sama stawiasz największy nacisk na jakość żarcia a mnie wypominasz piwo :P Jakby mi tylko na procentach zależało to bym sobie wódki albo spirytusu poszukał, a nie jakościowego piwa.
Ano wyjechałem, wyjechałem, od miesiąca w Osace siedzę ;)
Ogólnie jest fajnie, jeśli do czegoś miałbym się przyczepić to
a) Ciężko jest ludzi gdzieś wyciągnąć... Chociaż jak porównam ze swoim rokiem to i tak jest lepiej bo już się 2-3 razy udało wyjść w ciągu tego miesiąca, z ludźmi z Polski chyba dwa miesiące walczyłem żeby się gdzieś urwać
b) Oni tu kochają dokumenty i systematykę. Chcesz przyjść na spotkanie z Japończykami - musisz się zapisać. Chcesz jechać na wycieczkę - musisz złożyć papier. Chcesz wziąć udział w nieobowiązkowych zajęciach prowadzonych przez studentów - musisz się wpisać na listę. Jak impreza w Karałokach się kończy o 21, to albo przedłużasz na następne dwie godziny (i wtedy wychodzisz punkt 23, nie ma tak, że ktoś wychodzi i przychodzi kiedy chce raczej) albo wychodzisz o 21. Fakt, że tutaj wynajmujesz lokal na daną godzinę, ale sam fakt, że to tak funkcjonuje może być nieco przytłaczający. Oni lubią mieć wszystko pod kontrolą, co może być momentami nieco przytłaczające (^_^;)
c) Nie idzie się połapać w ich miastach. Jeśli kiedyś zastanawiałabyś się skąd się bierze taka miłość do legend miejskich w Japonii - tutaj jak idziesz miastem to faktycznie nie wiesz co Ci wyskoczy zza rogu uliczki. Ulice są wąskie i gęsto rozstawione, dorzuć do tego pomosty i przejścia podziemne i czujesz się jak w labiryncie xD
Ale to w sumie drobnostki. Poza tym jest git ( ^_^)=b Żarcie dobre, ludzie mili, zajęcia nie są zbyt trudne, dla faceta jest na czym oko zawiesić (aż za dużo, przydałoby się dodatkowych kilka par :> ) ;) No i pół godziny od domu mam całą dzielnicę a'la Akihabara, już zdążyłem przepieprzyć pierwszego mana ze stypendium na figurkę Sakury z Sakura Taisen xD Także polecam, 10/10, zapraszam, na Ramen można się wybrać.
PS: A, w sumie jak teraz myślę, to jeszcze mógłbym się przyczepić do (bardzo!) cienkiego piwa i zablokowanego dostępu do sklepu wysyłkowego Torrent przez uczelnię ;P Ale to też jest w sumie do przeżycia, przynajmniej na razie.
No to też masz niewesoło :( We wtorek dopadło moją mamę, a wczoraj miała gorączkę ponad 38, przez pół godziny wisiałam z nią na telefonie żeby jej przemówić do rozsądku żeby poszła do lekarza i okazało się że ma ropne zapalenie gardła.
Miałaś niestety rację w czwartek z tą moją temperaturą, jak wróciłam z uczelni to od razu zmierzyłam i miałam 38,1 :( aktualnie mam stan podgorączkowy. A córcia wczoraj 38,7. Jak chorować to razem, kurde :/
Mea kulpa! Obiecuję, że jak tylko skończę drugi sezon Gintamy to nadrobię zaległości. Błagam o wybaczenie!
ja z kolei muszę oznajmić radosną nowinę, że w piątek (o ile dojdzie już do Empiku w Focusie) stanę się szczęśliwą posiadaczką 6 tomu Sekaiichi Hatsukoi <3 Specjalnie przyjadę do Piotrkowa żeby kupić :D Nie moja wina, że galerię u mnie w Tomaszowie (btw naprzeciwko mojego osiedla) otwierają dopiero tydzień później :P
Staram się ogarniać, ale różnie mi to wychodzi. Zastanawiam się teraz nad rewatchingiem FMA Brotherhood, ale się boję, bo jest dużo rzeczy do ogarniania na uczelnię a to tak wciąga że boję się że nauka pójdzie w odstawkę ^^ a z mang biorę się za Fushigi Yuugi mojej ulubionej autorki Yuu Watase, czytałąm już kilka jej mang i moim zdaniem są świetne, polecam.
No, ja właśnie na lato mam jechać na N2 do Wawy, ale jeśli jest to taki poziom, jak słyszałem, to powinno być OK. Potem jak dobrze pójdzie to jeszcze się kroi wyjazd na roczne stypendium, na które jakimś cudem zdałem :P
Z Japończykami niestety jest trochę ten problem, że czasem jest się ciężko dogadać - chociaż polecam tutaj ludzi z Kansai, oni z reguły są łatwiejsi w kontakcie :) A co do nauki japońskiego to fakt - trochę motywacja średnia, choć wyłączając kandzie to poziom w mangach nie jest szczególnie wysoki (o ile nie czytasz czegoś na poziomie hardkorowych SF-fikcji politycznych a'la LoGH rzecz jasna), więc te podstawowe struktury gramatyczne da się dość szybko zrobić. Przy czym tak, jak pisałem - najważniejszy jest kontakt z językiem, po sama teoria mało daje.
Tonikaku, cieszę się, że coś mogłem pomóc (?) - jakbyś jeszcze miała jakieś pytania odnośnie dżapanii to się polecam.
Przeczytałam opis Immortal Rain i sądzę, że warto dodać do listy :) oj uzbierało się, uzbierało, a czasu coraz mniej niestety :( kurde, jakbym chciała mieć wszystkie mangi w wersji papierowej to bym musiała kupić jaką willę w której bym je wszystkie trzymała bo na moich 36m^2 zbyt wiele się nie zmieści :P "chińskie bajki" rządzą! :D
Genialne :D tylko szkoda, że dopiero od 5 lat, moja córcia ma niespełna 2 :P jeśli nie masz co zrobić z tymi mangami to bardzo chętnie przygarnę, tylko powiedz jak mogę Ci się odwdzięczyć. Skończyłam oglądać Mirai Nikki :)
Lepiej późno niż wcale ^^ ja Twojego nicku też nie mogłam zapamiętać, skleroza nie boli a jedynie komplikuje życie :P ja aktualnie prawie kończę czytać Death Note'a, zostało mi chyba ze 25 chapterów i planuję w wolnej chwili (a co to jest wolna chwila??? jakaś potrawa orientalna?) obejrzeć Mirai Nikki. Po DN jeśli chodzi o mangę przyjdzie czas na FMA, wreszcie i nareszcie :D
Tak pisałem tę odpowiedź i w połowie pomyślałem sobie "zaraz, zaraz, czy ona wie, że ja zmieniłem studia?" xD Ale stwierdziłem, że nie chce mi się pisać całości od początku, więc wrzucam to w spoiler i zaznaczam tutaj: dwa lata temu poprawiałem maturę i zacząłem od nowa na japonistyce. Poniższe jest pisane z tej perspektywy:
Pracę... Chodzi Ci o pomysł na pracę, czy rzeczywistą pracę? Czy chodzi Ci o pracę naukową, bo nie do końca rozumiem - teraz jestem dopiero na 2 roku licencjatu, więc pracy jeszcze nawet nie szukałem, planuję się zabrać za jakieś tłumaczenia po studiach i jeśli będzie taka możliwość, to też za pracę na uczelni jako wykładowca z japońskiego, ale nic poza tym Ci nie powiem, bo sam nie wiem. A pracę naukową chyba będę z historii pisał.
Co do znajomości języka to trochę trudno odpowiedzieć. Mam certyfikat N3 (w tamtym roku zrobiłem), ale ja z tym językiem mam styczność od jakichś dziesięciu lat ponad, więc to nie jest zbyt dobry wyznacznik.
Z drugiej strony wiem, że jest u nas na roku dziewczyna, która dała radę ogarnąć w półtorej roku tak 75-80% tego, co ja zrobiłem w cały ten czas, ale ona ryje i to ostro, ja niestety nie jestem zbyt dobry w ganbarowaniu :P
Jeśli chodzi o przygotowanie - przygotuje Cię z japońskiego. Na chwilę obecną ciężko mi się wypowiadać o całym kursie, ale u nas przynajmniej na UJocie mamy też dość dobre zajęcia z historii, z literatury takie sobie, a kultura na 1-szym roku to była porażka, chociaż kobieta która to prowadziła już ponoć dzięki Bogu odeszła, a tegoroczny pierwszy rok mówił, że miał dużo lepszy poziom.
Jeśli zaś chodzi o sam japoński... To zależy. Od tego na ile "czujesz" ten język i ile jesteś w stanie czasu poświęcić, żeby go ćwiczyć. Zajęcia mogą Ci wytłumaczyć teorię, ale jak każdy język - żeby go opanować musisz dołożyć coś od siebie. Japoński jest o tyle trudny, że jest jednak dość duża rozbieżność znaczeniowa z językami europejskimi, co przekłada się na to, co zawsze twierdzę: Japoński jest trudny do wytłumaczenia, ale jak się złapie "sens" jakiejś konstrukcji gramatycznej to potrafi być bardzo intuicyjny. Przykładowo jest taka bardzo powszechna konstrukcja zwana "Passivum malefaktywnym" - Japończycy używają strony biernej do określenia negatywnych skutków czyjegoś działania - i tutaj żeby zilustrować, przykład, który podali nam na opisówce:
山田さんは弟にケーキを食べられた。 (Młodszy brat P. Yamady zjadł mu ciastko)
Ale w dosłownym tłumaczeniu:
(kto?) Pan Yamada (przez kogo?) przez młodszego brata (co zrobił?) został zjedzony (kogo? co?) ciastko.
Sztuka tutaj polega na tym, żeby złapać ten drobny niuans, że "został zjedzony" niekoniecznie musi oznaczać to, że brat Yamady jest kanibalem - bardziej, że Yamada został poddany "zjedzeniu", tj. odczuł tego "zjedzenia" skutki.
Dlaczego o tym piszę - chcę zwrócić uwagę, że przy japońskim konieczne jest, żeby się go osłuchać i oczytać. Zajęcia Cię przygotują teoretycznie, ale musisz aktywnie działać, żeby coś czytać, słuchać i przede wszystkim mówić - najlepiej z Japończykami, ale z braku laku rzucane na c odzień wstawki czy komentarze do znajomych też pomogą. Dużo mniej, ale zawsze coś - ważne, żeby przełamać tę początkową barierę i zacząć działać.
Co do kulturoznawstwa do dałem sobie spokój, bo stwierdziłem że właśnie z robotą będzie kiepsko, a do tego miałem problemy z jednym wykładowcą, przeniesienie się na japkę nie zadziałało, więc poprawiałem maturę :P To tak w telegraficznym skrócie.
All Comments (11) Comments
A wydatki kontroluję, błagam Cię. Jakbym nie był stuprocentowo pewien że mi się to mieści w budżecie to bym nie rozpieprzał tak kasy, i ważniejszy od jedzenia jest czynsz za mieszkanie, bo jak tego nie zapłacisz to nie wiadomo jak będzie ze stypendium i uczelnią :P
Dostaję 11 manów, z czego na czynsz i rachunki idzie (ponoć) 1 man z hakiem i mniej więcej tyle samo na tygodniowe żarcie. Więc zostaje Ci jakieś 6 manów, odejmij kwoty za kartę do komórki i bilety i Ci zostaje jakieś 4 many na wolne wydatki. A żarcie jest dobre, ale jak skończysz żarcie to poza mętnym wspomnieniem ostatecznie mało co Ci zostaje. Kawałek plastiku nie znika :P Also, wciąż jestem lepszy od laski, która mieszka nade mną, która wprost stwierdziła, że ją zwiedzanie i takie tam mało obchodzą i pół kasy w Nihonbashi rozwala na mangi BL itp :P
Akurat o jakości piwa to smucę nie tylko ja, ale również masa płci przeciwnej z naszego kraju, która tu była przede mną :P A czteropak możesz posłać, Ciechana AIPA poproszę ;) A poza tym uważam, że jest to dyskryminacja, że sama stawiasz największy nacisk na jakość żarcia a mnie wypominasz piwo :P Jakby mi tylko na procentach zależało to bym sobie wódki albo spirytusu poszukał, a nie jakościowego piwa.
Ogólnie jest fajnie, jeśli do czegoś miałbym się przyczepić to
a) Ciężko jest ludzi gdzieś wyciągnąć... Chociaż jak porównam ze swoim rokiem to i tak jest lepiej bo już się 2-3 razy udało wyjść w ciągu tego miesiąca, z ludźmi z Polski chyba dwa miesiące walczyłem żeby się gdzieś urwać
b) Oni tu kochają dokumenty i systematykę. Chcesz przyjść na spotkanie z Japończykami - musisz się zapisać. Chcesz jechać na wycieczkę - musisz złożyć papier. Chcesz wziąć udział w nieobowiązkowych zajęciach prowadzonych przez studentów - musisz się wpisać na listę. Jak impreza w Karałokach się kończy o 21, to albo przedłużasz na następne dwie godziny (i wtedy wychodzisz punkt 23, nie ma tak, że ktoś wychodzi i przychodzi kiedy chce raczej) albo wychodzisz o 21. Fakt, że tutaj wynajmujesz lokal na daną godzinę, ale sam fakt, że to tak funkcjonuje może być nieco przytłaczający. Oni lubią mieć wszystko pod kontrolą, co może być momentami nieco przytłaczające (^_^;)
c) Nie idzie się połapać w ich miastach. Jeśli kiedyś zastanawiałabyś się skąd się bierze taka miłość do legend miejskich w Japonii - tutaj jak idziesz miastem to faktycznie nie wiesz co Ci wyskoczy zza rogu uliczki. Ulice są wąskie i gęsto rozstawione, dorzuć do tego pomosty i przejścia podziemne i czujesz się jak w labiryncie xD
Ale to w sumie drobnostki. Poza tym jest git ( ^_^)=b Żarcie dobre, ludzie mili, zajęcia nie są zbyt trudne, dla faceta jest na czym oko zawiesić (aż za dużo, przydałoby się dodatkowych kilka par :> ) ;) No i pół godziny od domu mam całą dzielnicę a'la Akihabara, już zdążyłem przepieprzyć pierwszego mana ze stypendium na figurkę Sakury z Sakura Taisen xD Także polecam, 10/10, zapraszam, na Ramen można się wybrać.
PS: A, w sumie jak teraz myślę, to jeszcze mógłbym się przyczepić do (bardzo!) cienkiego piwa i zablokowanego dostępu do sklepu wysyłkowego Torrent przez uczelnię ;P Ale to też jest w sumie do przeżycia, przynajmniej na razie.
ja z kolei muszę oznajmić radosną nowinę, że w piątek (o ile dojdzie już do Empiku w Focusie) stanę się szczęśliwą posiadaczką 6 tomu Sekaiichi Hatsukoi <3 Specjalnie przyjadę do Piotrkowa żeby kupić :D Nie moja wina, że galerię u mnie w Tomaszowie (btw naprzeciwko mojego osiedla) otwierają dopiero tydzień później :P
Z Japończykami niestety jest trochę ten problem, że czasem jest się ciężko dogadać - chociaż polecam tutaj ludzi z Kansai, oni z reguły są łatwiejsi w kontakcie :) A co do nauki japońskiego to fakt - trochę motywacja średnia, choć wyłączając kandzie to poziom w mangach nie jest szczególnie wysoki (o ile nie czytasz czegoś na poziomie hardkorowych SF-fikcji politycznych a'la LoGH rzecz jasna), więc te podstawowe struktury gramatyczne da się dość szybko zrobić. Przy czym tak, jak pisałem - najważniejszy jest kontakt z językiem, po sama teoria mało daje.
Tonikaku, cieszę się, że coś mogłem pomóc (?) - jakbyś jeszcze miała jakieś pytania odnośnie dżapanii to się polecam.
Co do kulturoznawstwa do dałem sobie spokój, bo stwierdziłem że właśnie z robotą będzie kiepsko, a do tego miałem problemy z jednym wykładowcą, przeniesienie się na japkę nie zadziałało, więc poprawiałem maturę :P To tak w telegraficznym skrócie.